środa, 3 czerwca 2015

Powrót, czyli chyba znów mówię do internetów

Skończyłam swoją szkołę chwilę temu, nie organizuje już Manify i stwierdzam, że... Jestem od tego uzależniona. Ale tak na serio. Okej, pewnie nie wiecie o co mi chodzi — o pewną atmosferę, ale też ciągłe działanie, zaangażowanie w jakąś sprawę. Co prawda jest Feminoteka gdzie coś robię, ale to jest takie... mało sprawcze, e też takie systemowe i uładzone — mało buntownicze.
Więc nie wiem, mam potrzebę się w coś znów zaangażować, tylko nie wiem w co. Znaczy jasne, jest tysiąc spraw, o które wciąż trzeba walczyć, tyle, że nie mam takiego ruchu, w który chciałbym włożyć całą siebie. Jest niby Uniwersytet Zaangażowany i to jest bardzo ważny, warty popierania ruch, na pewno będę chodziła na ich wystąpienia, ale to trochę nie mój klimat, znaczy oni już coś stworzyli, pewne struktury, powiązania i przyjaźnie — nie czułabym się najlepiej wchodząc w nie.
Pzt. ich postulaty dotykają uczelni i szkolnictwa, to jest ważne i okej, ale nie najważniejsze dla mnie.
Dlaczego akurat dzisiaj się to ze mnie wylewa? Obejrzałam wczoraj Pride — to już drugi w ostatnim czasie film, który jest bardzo aktywizujący i bardzo na mnie wpływa, a jednocześnie — nie mam pojęcia co z tą energią. Nie mogłam przez to spać pół nocy, wrzeszcząc "Bread and Roses" i "Solidarity Forever x3 Only Union makes us strong". Mój brat musi mnie nienawidzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz