niedziela, 28 kwietnia 2013

4. Miałam sen, miałam sen piękny

Śniło mi się coś. Czy też raczej - śnił mi się Ktoś. To było dziwne. Ktoś bardzo mi się podoba. Za Kimś tęsknię. Pisać ten post zaczęłam dawno temu - znaczy się, nie tak dawno, ale powinnam go wrzucić przed poprzednim. Domyślcie się czemu. W sumie, to przed jeszcze poprzednim też. Ale niech będzie tak. Sen był jednym z nielicznych, które po latach będę pamiętać - tak jak te o "(nie)gwałcie" z młodszych lat podstawówki, "O mnie - wojowniku, Wikingu, Juliuszu Cezarze i ratowaniu księżniczki" (choć tego w sumie nie pamiętam w szczegółach) czy "strzelaninie mafijnej z M. i jego Siostrą". Ten sen był dziwny... spokojny. Normalny. Było lato. Bardzo gorąco. Byłyśmy u mnie... Znaczy, wiedziałam, że jestem u siebie w domu, ale nie był to żaden z istniejących na prawdę domów. Najbardziej przypominał chyba ten na Gołębiej... Moja mama siedziała w krótkich, dżinsowych spodenkach i jakiejś rozpiętej narzutce - obierała ziemniaki albo marchewki - nie jestem pewna. Pot błyszczał na jej czole. Czaicie już temperaturę, nie? Rozmawiałam z nią o czymś... chyba nie było to istotne, trwało tylko kilka sekund. Wyszłam na korytarz z kuchni i był tam Ktoś. Ktoś mnie zaskoczył - doskonale pamiętam to uczucie. Miała na sobie krótkie, czarne spodenki i jakąś bluzkę + coś koło marynarki. W sumie nie pamiętam dokładnie Jej stroju. Pamiętam, że podobał mi się jej staranny makijaż - ale on akurat prawie zawsze mi się podoba. Tak czy inaczej poszła coś powiedzieć mojej mamie. O ile pamiętam, to moja mam zdawała się wiedzieć, kim jest Ktoś. To dziwne, bo nigdy Jej nie widziała. Po chwili Ktoś się cofnęła i, na korytarzu, gdzie było chłodno, mówiła, żebym pojechała z nią na jej działkę pod Ł. Ł to Jej miasto. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Wtedy Ona stanęła bardzo blisko mnie. Nie dotykałyśmy się, ale patrzyłyśmy sobie w oczy. To było tak cholernie erotyczne... Chyba miałam lekko uchylone usta, ale tylko tak stałyśmy i... chyba niedługo potem się obudziłam. Nie pamiętam, o czym, prócz działki rozmawiałyśmy. Wiem, że miałam świadomość tego, że nie jesteśmy same... ale to było nieziemskie. Tylko podkręcało to erotyzm sytuacji. Niczym poezja. Nigdy, w realu, tak się nie czułam. Nawet, kiedy S. rozpinał mi stanik, kiedy więcej niż się całowaliśmy... To było zupełnie inne uczucie. Gdy się obudziłam wpadłam w panikę. Cały dzień byłam jak nakręcona. To trochę tak, jakby podświadomość mówiła mi, co czuję - i cholera, naprawdę. Czuję się podobnie, jak wtedy z M.. ale to nieco inne uczucie - przy M. to było wypracowane, znaliśmy się jak łyse konie i cieleśnie wcale mnie tak nie pociągał. Kiedy teraz patrzę na Kogoś chcę pozna każdy jej kawałek - nie wyciągnąć każdy sekret, nie dowiedzieć się o niej wszystkiego. Po prostu poznać ją dokładnie. Trochę jak w tych głupich romanso - fickach, tyle że bez tego ohydnego elementu zazdrości. Naprawdę, nie jestem zazdrosna. Czasami boli, gdy czytam, co pisze na swoim blogu i nie wiem, o czym mówi. Ale nie irytuje się dlatego, że ktoś inny wie - a dlatego, że ja nie miałam czasu poznać jej tak dobrze. Nienawidzę tego, że nie umiem z kimkolwiek rozmawiać przez gg, czy wgl. internet, to po prostu... takie niesprawiedliwe. Naprawdę chcę, by mi ufała, by mnie poznała. Bym ja Ją poznała. Ale nie wiem jak... Jestem dziwna, prawda? Niemniej jednak - to był piękny sen. Naprawdę cudny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz